Najpierw oczywiscie urodziny Matyldy: od 2006 roku zaczynamy świętować na długo przed gwiazdką. Imprezom nie było końca a goście wpadali z życzeniami i prezentami jeszcze przed Sylwestrem. Był oczywiście ogromniasty tort (dziękujemy Pani Izo !!!):
z dwiema dumnymi świeczkami, których zdmuchnięcie dla naszej Mati nie stanowiło żadnego problemu. Wręcz odwrotnie - nie chciała przestać, w sumie "oddmuchała" cztery razy po dwa lata ;-) Gorzej było z konsumpcją - po symbolicznym skosztowaniu tortu (nie uczulił !!! mimo samych dobroci w postaci czekolady, orzechów masła etc.) przez resztę dnia żywiła się głownie flipsami.
W przeciwieństwie do nas... i wszystkich gości, którzy narzekali że to grzech tak się objadać przed Świętami. Ale takiej okazji nie można było odpuścić. Zresztą i tak największym brzuchem mogła pochwalić się matka jubilatki:
Ponieważ tempo życia w końcówce roku trochę nam wzrosło, wiec zrezygnowaliśmy z tradycyjnej choinki, zadowalając się bożonarodzeniowymi ozdobami oraz rozświetloną i zabombkowaną draceną:
Jak widać Mati nie miała nic przeciwko temu:
zresztą jak w ubiegłym roku została rozpieszczona ogromniastym drzewkiem u dziadków, gdzie spędzaliśmy Święta. Oto dzikie tańce przed choinką, na której nic nie pozostało niezauważone: każda bombka i zabawka zasłużyła na nazwanie i była pokazywana nowoprzybyłym jako wielka atrakcja...
A ze drzewko było duże to i aniołki dopisały i nasza biedulka napracowała się niemało w wigilijny wieczór wyciągając złożone pod choinką prezenty:

Jednak nie prezenty i bombki okazały się największą atrakcją świątecznego pobytu w Krakowie a czworonożni milusińscy, którzy jeśli jest się grzecznym i delikatnym to dają się pogłaskać. Niniejszym przedstawiam ulubieńców Matyldy:
kot Bolek (czyli 'Bojo')
oraz psy: biała Biba i czekoladowa pożyczona od "pięknej cioci" Vika,
ale i tak nieważne każdy pies dla Mati to Biba ;-). Tym samym miłość dla Mati ma dwa imiona: Biba i Bojo...