chustujemy wszędzie - z innymi "noszącymi" spotkaliśmy się również na Śląsku w WPKiW. Tym razem zaroiło się od hoppów, więc wielorybki vatanai wyróżniały się na pasiastym tle jako prawdziwe curiosum.
Jak zwykle oprócz pogaduszek (nie tylko chustowych) była część praktyczna: przy pomocy anntenki i reszty zostałyśmy z Matyldą zamotane w śliczny plecaczek, z którego dziecko nijak nie mogło się samo wyśliznąć mając pod pupą trzy ściśle przylegające warstwy. Plecaczek zyskał uznanie - zamotał się także tata Matyldy, po czym ruszył na obchód w celu przetestowania nowego wiązania ;-)
Jak zwykle oprócz pogaduszek (nie tylko chustowych) była część praktyczna: przy pomocy anntenki i reszty zostałyśmy z Matyldą zamotane w śliczny plecaczek, z którego dziecko nijak nie mogło się samo wyśliznąć mając pod pupą trzy ściśle przylegające warstwy. Plecaczek zyskał uznanie - zamotał się także tata Matyldy, po czym ruszył na obchód w celu przetestowania nowego wiązania ;-)
W parku chorzowskim sprawdzilismy także na włąsnej skórze zasadę: "dziecko w chuście musi być najedzone !" - próbując trochę oszukać zegar dietetyczny małej chcieliśmy donieść ją na parking i tam dopiero nakarmić - nic z tego: dała taki koncert, że słyszały ją nawet niedźwiedzie w zoo... A co pomyśleli otaczający nas antychustownicy ? No jasne: jak można tak dziecko męczyć w tej szmacie Tyle tylko, że 15 min. później to samo dziecko (tyle że z pełnym brzuszkie) rozsyłało Z TEJ SAMEJ CHUSTY (vel szmaty )syte uśmiechy ;-)
1 komentarz:
No to może tu się dowiem :)(na forum nikt mi nie chce odpowiedzieć:() Spotykacie się w tym Chorzowie jakoś regularnie? Bo chętnie byśmy z Antusiem do was dołączyli :D
Prześlij komentarz